piątek, 10 stycznia 2014

Artysta ucieczki




Każdy z nas posiada jakiś wyjątkowy talent. Coś, co wyróżnia go z tłumu, pozwala wzbudzić w reszcie zachwyt, czym możemy zabłysnąć w towarzystwie. Talentem jednych jest malowanie, innych granie na instrumencie, pisanie, jeszcze inni potrafią zarabiać pieniądze, natomiast bohater Running Mana potrafi doskonale… uciekać.






Jong Woo to mężczyzna w średnim wieku, który pracuje na dwa etaty. Za dnia naprawia samochody, wieczorami jest kierowcą na telefon. Nie ukończył szkoły, trafił do więzienia, obecnie żyje w tanim lokum. Ma popaprane życie, które dodatkowo komplikuje fakt, że musi utrzymać syna. Dodatkowo bardzo ciężko jest mu oczyścić swoje imię z dawnych grzechów.


Gi Hyuk jest jednym z najlepszych uczniów. Z ojcem łączą go wyjątkowo chłodne relacje: nawet nie zwraca się do niego „tato”, ewidentnie ma do mężczyzny pretensje o jego kryminalną przeszłość. Jest dość tragiczną postacią: matka po jego narodzinach wyjechała za granicę, babcia, która go wychowywała, zmarła na raka, a ojciec został wydalony ze szkoły i odsiedział wyrok za kratkami. To wszystko sprawia, że Gi Hyuk jest gniewnym, zamkniętym w sobie nastolatkiem, który wierzy, że nikt nie chciał jego narodzin.

Jong Woo któregoś wieczora zabiera do swojego auta tajemniczego pasażera, oferującego mu wysoką kwotę w zamian za dowiezienie go na miejsce. Zadowolony z tak korzystnego kursu, nie zdaje sobie sprawy, że to, co początkowo miało być dobrą okazją, stanie się przyczyną jego nieszczęścia. Okazuje się bowiem, że mężczyzna zostaje zamordowany, a bogu ducha winny  kierowca zostaje oskarżony o morderstwo. Tak właśnie zaczyna się jego ucieczka, którą będziemy śledzić przez cały film.


Gdyby ktoś spytał mnie, o czym właściwie Running Man był, odpowiedziałabym bez wahania: o relacji ojca z synem. Pościg jest jedynie pretekstem, pierwszą warstwą znaczeniową fabuły. W trakcie oglądania widzimy, jak zawiłe i oziębłe stosunki dwójki głównych bohaterów zmieniają się, ewoluują, aż w końcu z ust Gi Hyuka pada słowo „tato”, będące przypieczętowaniem nowej więzi, która połączyła mężczyzn. Możemy wniknąć w umysł starszego mężczyzny, nie mogącego pozbyć się piętna złodziejaszka i włamywacza, który ponad wszystko kocha swojego syna, jednak nie potrafi mu tego okazać oraz nastolatka, zacietrzewionego w swym negatywnym postrzeganiu ojca. Jego emocje nie pozwalają mu dostrzec uczuć, którymi darzy go rodzic. Obaj są wyjątkowo nieporadni i wydaje się, że sytuacja między nimi nie może ulec poprawie. Do chwili, gdy muszą stanąć przed sytuacją zagrożenia i ochronić siebie nawzajem. Właśnie wtedy przychodzi dla nich chwila swoistego katharsis.

Jako film akcji Running Man również się sprawdza. Zostajemy wciągnięci w wir zdarzeń, a przez większość scen widzowi zostaje zadawać sobie pytanie: jakim cudem Jong Woo jeszcze żyje? Talentu do uciekania nie można mu odmówić, czasem zdawać się może, że twórcy byli bardzo blisko granicy, po przekroczeniu której można powiedzieć: realizm utracony. Miejscami powiewa naciągactwem i przesadą, jednak, w ostatecznym rozrachunku, nie jest to bardzo irytujące. Zdecydowanie dodaje adrenaliny. A że przy okazji sceny są dobrze nakręcone, bez nachalnych efektów specjalnych…


Running Man to ciekawy miks gatunków, który śmieszy, wzrusza i sprawia, że krew szybciej krąży w oczekiwaniu na kolejne sceny. Wydarzenia następują jedno po drugim, akcja rusza do przodu niczym struś pędziwiatr w bajce, której tytułu nigdy nikt nie pamięta… a główny bohater często obrywa metaforycznym kowadłem i nigdy nie ginie, zupełnie jak nieustraszony kojot!

Postaci pobocznych nie jest zbyt dużo, są one bardziej tłem, twórcy nie starają się obnażyć ich psychiki. Ich istnienie uzależnione jest tylko od tego, czy będą oni przydatni głównej parze bohaterów. Co nie znaczy, że są nijakie i miałkie. Pastor Moon, który jest przyjacielem Jong Woo, a dawniej także odsiadywał wyrok, dziennikarka Park, która dodawała historii nutki komizmu, Sang Ki, czyli fajtłapowaty policjant, który okazuje się niezwykle poczciwym człowiekiem oraz nawrócony haker Jang Do Sik. Razem tworzą grupę wsparcia Jong Woo, pomagając mu w odkryciu prawdy.


Grę aktorską oceniłabym jako dobrą, a nawet bardzo dobrą. Zapewne to kwestia odpowiedniego doboru aktorów, którzy nie tylko mimiką i gestami wpasowywali się w swoje role, ale również aparycją. Chociażby w roli pechowego policjanta Sang Ki zobaczymy Kim Sang Ho, a w dziennikarkę Park wcieliła się Jo Eun Ji. Dramowi wyjadacze z pewnością kojarzą tę dwójkę, ponieważ są bardzo charakterystyczni. Kim Sang Ho grał u boku Lee Min Ho w City Hunterze, natomiast Jo Eun Ji grała zwariowaną na punkcie gejów przyjaciółkę głównej bohaterki w Personal Taste (w tej serii również mogliśmy oglądać Lee Min Ho). Dla porządku dodam, że w postać syna wcielił się… Lee Min Ho, chociaż nie TEN Lee Min Ho, tylko inny, dwudziestoletni, natomiast Shin Ha Kyun był odpowiedzialny za wykreowanie Jong Woo.

Wszystko to sprawia, że Running Mana ogląda się z przyjemnością. Nie ma w tym filmie zbędnych dłużyzn, które czyniłyby oglądanie katorgą. Myślę, że to jedna z tych produkcji, które zachowuje się w pamięci, aby po jakimś czasie móc obejrzeć kolejny raz. A przynajmniej ja tak zrobię.

Dane: 
Tytuł oryginalny: 런닝맨
Czas trwania: 127 minut
Gatunek: akcja, komedia, suspens
Rok: 2013 


sevy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz