Każdy z nas posiada jakiś wyjątkowy
talent. Coś, co wyróżnia go z tłumu, pozwala wzbudzić w reszcie zachwyt, czym
możemy zabłysnąć w towarzystwie. Talentem jednych jest malowanie, innych granie
na instrumencie, pisanie, jeszcze inni potrafią zarabiać pieniądze, natomiast
bohater Running Mana potrafi
doskonale… uciekać.
Jong
Woo to mężczyzna w średnim wieku, który pracuje na dwa etaty. Za dnia naprawia
samochody, wieczorami jest kierowcą na telefon. Nie ukończył szkoły, trafił do
więzienia, obecnie żyje w tanim lokum. Ma popaprane życie, które dodatkowo
komplikuje fakt, że musi utrzymać syna. Dodatkowo bardzo ciężko jest mu
oczyścić swoje imię z dawnych grzechów.
Gi
Hyuk jest jednym z najlepszych uczniów. Z ojcem łączą go wyjątkowo chłodne
relacje: nawet nie zwraca się do niego „tato”, ewidentnie ma do mężczyzny
pretensje o jego kryminalną przeszłość. Jest dość tragiczną postacią: matka po
jego narodzinach wyjechała za granicę, babcia, która go wychowywała, zmarła na
raka, a ojciec został wydalony ze szkoły i odsiedział wyrok za kratkami. To
wszystko sprawia, że Gi Hyuk jest gniewnym, zamkniętym w sobie nastolatkiem,
który wierzy, że nikt nie chciał jego narodzin.
Jong
Woo któregoś wieczora zabiera do swojego auta tajemniczego pasażera,
oferującego mu wysoką kwotę w zamian za dowiezienie go na miejsce. Zadowolony z
tak korzystnego kursu, nie zdaje sobie sprawy, że to, co początkowo miało być
dobrą okazją, stanie się przyczyną jego nieszczęścia. Okazuje się bowiem, że
mężczyzna zostaje zamordowany, a bogu ducha winny kierowca zostaje oskarżony o morderstwo. Tak
właśnie zaczyna się jego ucieczka, którą będziemy śledzić przez cały film.
Gdyby
ktoś spytał mnie, o czym właściwie Running
Man był, odpowiedziałabym bez wahania: o relacji ojca z synem. Pościg jest jedynie
pretekstem, pierwszą warstwą znaczeniową fabuły. W trakcie oglądania widzimy,
jak zawiłe i oziębłe stosunki dwójki głównych bohaterów zmieniają się, ewoluują,
aż w końcu z ust Gi Hyuka pada słowo „tato”, będące przypieczętowaniem nowej
więzi, która połączyła mężczyzn. Możemy wniknąć w umysł starszego mężczyzny,
nie mogącego pozbyć się piętna złodziejaszka i włamywacza, który ponad wszystko
kocha swojego syna, jednak nie potrafi mu tego okazać oraz nastolatka,
zacietrzewionego w swym negatywnym postrzeganiu ojca. Jego emocje nie pozwalają
mu dostrzec uczuć, którymi darzy go rodzic. Obaj są wyjątkowo nieporadni i
wydaje się, że sytuacja między nimi nie może ulec poprawie. Do chwili, gdy
muszą stanąć przed sytuacją zagrożenia i ochronić siebie nawzajem. Właśnie
wtedy przychodzi dla nich chwila swoistego katharsis.
Jako
film akcji Running Man również się
sprawdza. Zostajemy wciągnięci w wir zdarzeń, a przez większość scen widzowi
zostaje zadawać sobie pytanie: jakim cudem Jong Woo jeszcze żyje? Talentu do
uciekania nie można mu odmówić, czasem zdawać się może, że twórcy byli bardzo
blisko granicy, po przekroczeniu której można powiedzieć: realizm utracony.
Miejscami powiewa naciągactwem i przesadą, jednak, w ostatecznym rozrachunku, nie
jest to bardzo irytujące. Zdecydowanie dodaje adrenaliny. A że przy okazji
sceny są dobrze nakręcone, bez nachalnych efektów specjalnych…
Running Man to
ciekawy miks gatunków, który śmieszy, wzrusza i sprawia, że krew szybciej krąży
w oczekiwaniu na kolejne sceny. Wydarzenia następują jedno po drugim, akcja
rusza do przodu niczym struś pędziwiatr w bajce, której tytułu nigdy nikt nie
pamięta… a główny bohater często obrywa metaforycznym kowadłem i nigdy nie
ginie, zupełnie jak nieustraszony kojot!
Postaci
pobocznych nie jest zbyt dużo, są one bardziej tłem, twórcy nie starają się
obnażyć ich psychiki. Ich istnienie uzależnione jest tylko od tego, czy będą
oni przydatni głównej parze bohaterów. Co nie znaczy, że są nijakie i miałkie.
Pastor Moon, który jest przyjacielem Jong Woo, a dawniej także odsiadywał
wyrok, dziennikarka Park, która dodawała historii nutki komizmu, Sang Ki, czyli
fajtłapowaty policjant, który okazuje się niezwykle poczciwym człowiekiem oraz
nawrócony haker Jang Do Sik. Razem tworzą grupę wsparcia Jong Woo, pomagając mu
w odkryciu prawdy.
Grę
aktorską oceniłabym jako dobrą, a nawet bardzo dobrą. Zapewne to kwestia
odpowiedniego doboru aktorów, którzy nie tylko mimiką i gestami wpasowywali się
w swoje role, ale również aparycją. Chociażby w roli pechowego policjanta Sang
Ki zobaczymy Kim Sang Ho, a w dziennikarkę Park wcieliła się Jo Eun Ji. Dramowi
wyjadacze z pewnością kojarzą tę dwójkę, ponieważ są bardzo charakterystyczni.
Kim Sang Ho grał u boku Lee Min Ho w City Hunterze, natomiast Jo Eun Ji grała
zwariowaną na punkcie gejów przyjaciółkę głównej bohaterki w Personal Taste (w
tej serii również mogliśmy oglądać Lee Min Ho). Dla porządku dodam, że w postać
syna wcielił się… Lee Min Ho, chociaż nie TEN Lee Min Ho, tylko inny, dwudziestoletni,
natomiast Shin Ha Kyun był odpowiedzialny za wykreowanie Jong Woo.
Wszystko
to sprawia, że Running Mana ogląda
się z przyjemnością. Nie ma w tym filmie zbędnych dłużyzn, które czyniłyby
oglądanie katorgą. Myślę, że to jedna z tych produkcji, które zachowuje się w pamięci, aby po jakimś czasie móc obejrzeć kolejny raz. A przynajmniej ja tak zrobię.
Dane:
Tytuł oryginalny: 런닝맨
Czas trwania: 127 minut
Gatunek: akcja, komedia, suspens
Rok: 2013
Dane:
Tytuł oryginalny: 런닝맨
Czas trwania: 127 minut
Gatunek: akcja, komedia, suspens
Rok: 2013
sevy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz