piątek, 22 listopada 2013

Siedzę na zebrze - dadaistyczny comeback T.O.P'a







Tak, TAAAAAAAK! T.O.P is back!!! Musieliśmy czekać trzy lata aż Seung Hyun wróci ze swoim solowym projektem, i to wróci w dobrym stylu. 






Ci, którzy nigdy nie mieli styczności z tym artystą (fani koreańskiej muzyki rozrywkowej poczuli się pewnie w tym momencie urażeni) powinni przede wszystkim wiedzieć, że ten wykonawca wywodzi się z jednej z najbardziej znanych i utytułowanych grup - Big Bang. Jest raperem o bardzo charyzmatycznym spojrzeniu i charakterystycznym, niskim tembrze głosu. Ma na swoim koncie album (GD&TOP) w duecie z liderem Big Bang - G-Dragonem, kilka pobocznych projektów oraz karierę aktorską tak na dużym (choćby najnowszy Commitment z tego roku), jak i małym ekranie (Iris, który zdobył ogromną popularność i był również emitowany w Polsce). Jeśli ktoś odczuwa potrzebę lepszego poznania twórczości T.O.P (na pewno warto), to polecam udać się na youtube'owy kanał Big Bang oraz stronę YG .


Enough info~ Teraz zajmijmy się trochę samym konceptem singla. Utwór nosi tytuł DOOM DADA i poza angielskim doom - los, fatum, zatracenie, nie każdy musi od razu utożsamiać DADA z dadaizmem - ruchem artystycznym, który stawiał na pełną dowolność kreacji, odrzucał schematy. O ile ciężko wyobrazić sobie ten dowolny image jedynie słysząc utwór, o tyle Seo Hyun Seung - producent teledysku (odpowiedzialny m.in. za Coup d'etat, czy RINGA LINGA), postarał się o składny miszmasz.


Ten „creepy kid”…

Odkąd tylko pojawił się teaser, każdy zastanawiał się „kim jest ten dzieciak z wodogłowiem?”, „co to za symbolika?”. Myślę, że nie można na to jednoznacznie odpowiedzieć, bo symbole mają to do siebie, że są uniwersalną metaforą, więc analiza słynnego 'co autor miał na myśli' jest tutaj zbędna, możemy jednak pokusić się o pewne zneutralizowanie tematu i wielości form, jakie z pewnością przytłaczają po pierwszym obejrzeniu klipu. Najpierw wyłania się główny bohater w swojej współczesnej krasie, potem zaczynają nas otaczać pustynne krajobrazy i kadry niczym z Planety małp i oho! T.O.P jest jedną z nich. Jednak nie na długo, bo już po chwili staje się swego rodzaju bogiem - chociaż w tekście używa porównań do sommeliera (wino, czy rap, boskie uniesienie). I znowu załamanie treści, a raper pojawia się w scenach ze szkieletami uchwyconymi techniką poklatkową, przewijając w tekście tańczenie na rozległym polu przez niedoścignione zawzięte istoty. Być może to nadinterpretacja, ale najczęściej w absurdzie, nagromadzeniu pozornie niepasujących słów odnajdujemy najwięcej znaczeń i ten przypadek jest pewnym odniesieniem do danse macabre i pędzącego na oślep społeczeństwa XXI w. A potem... T.O.P siedzi na zebrze.

Za chwilę też orientujemy się, że to nie była nadinterpretacja, bo raper odnosi się do Basquiata. Potem przechodzi kolejną mini transformację - jasne soczewki (99% fangirls przechodzi w tych sekundach mini zawał), zauważamy ponowne sommelierskie wzmianki i mv uzyskuje charakter kręconego amatorską kamerą. Kilka dodatkowych ujęć i doczekaliśmy się 'creepy kid' pędzącego w motocyklu z T.O.Pem, który jest w swoim żywiole i pokazuje swoją mniej charyzmatyczną, spontaniczną (bingu) stronę. Następnie przychodzi chwila na soczysty, szybki rap, w którym artysta nawołuje do chaosu i społecznej nierówności (mikrofon - nieodłączny atrybut) jaką wywołały i wywołują media. Całość, poza powtarzającymi się obrazami, wieńczy moment eksplozji i trochę ironiczne hakuna matata.

A co z muzyką?

Już od pierwszych sekund zostajemy wciągnięci przez pewne folkowe nawoływania, a melodia następująca powinna nam się kojarzyć z Turn it up (debiutanckim solowym singlem T.O.P). Zostaje ona przekształcona w spokojniej zaaranżowane brzmienie, a wstawki onomatopeiczne hoo hoo i rzucone jakby od niechcenia 'hey mister and sister' dodają drugiej warstwy utworowi. W przedrefrenie beat opada i dopełnia mroczny wyraz, który łączy się z kontekstem danse macabre. I w końcu nadciąga refren, który zdaje się mieć pozytywniejszy wydźwięk, ale za to raper starannie dozuje niskie tony, żeby zachować groteskowy charakter i posłużyć się okrzykiem 행진! (Marsz!/Maszeruj!). Druga zwrotka znowu rozpoczyna się powoli, swobodnie, ale T.O.P w niej odrobinę spłaszcza głos i zaczyna trochę agresywniej artykułować, literując alfabet i cytując linijkę hymnu narodowego. Po refrenie przychodzi najciekawsza część - obiektywnie mówiąc, jest to trzecia zwrotka, z pewnym przejściem. Nie byle jaka zwrotka, bo właśnie w niej słyszymy wszelkie walory Tabiego: silne brzmienie, czysta, wyraźna artykulacja/dykcja, bardzo szybki, dobrze osadzony rap. Ma to na tyle kluczowe znaczenie, że dokładnie w tym momencie, z racji konkluzji, raper chce podkreślić przekaz i większy kontekst swojego singla.


Proponuję na zakończenie jeszcze raz posłuchać i obejrzeć T.O.P w nowej odsłonie.



neurotaste


1 komentarz:

  1. Chyba bardziej podoba mi się Twoja recenzja niż cały mv xD nieźle się umiałam, czekam na więcej ;) najlepsze: każdy zastanawiał się „kim jest ten dzieciak z wodogłowiem?”, „co to za symbolika?” :P
    LeeLena

    OdpowiedzUsuń